Menedżer Manchesteru City, Pep Guardiola, wywołał kilka zdziwień, pozwalając Joao Cancelo odejść na wypożyczenie do Bayernu Monachium w styczniowym okienku transferowym, ale to nic w porównaniu z wyborem jednego z jego tymczasowych zastępców w późniejszym okresie.

Guardiola bardzo zadowolony z nowego ustawienia
Nawet w tak naszpikowanej gwiazdami szatni, jaką może pochwalić się City, Cancelo był w ostatnich dwóch czy trzech sezonach świetlistym blaskiem, nawet jeżeli po przerwie związanej z Mistrzostwami Świata miał problemy z grą. Ale wybór został dokonany i Cancelo natychmiast wyleciał do Bawarii.
W tym sezonie City nie jest w pełni sił, ale jest szansa, że Guardiola i jego zawodnicy zdobędą kolejny medal Premier League. Może też pójść o jeden krok dalej i wreszcie zakończyć swoje hoodoo w Europie pod rządami Abu Dhabi.
Jeśli tak się stanie, mogą wskazać na niekonwencjonalną taktykę jako katalizator – a mianowicie zdecydować się na ustawienie Bernardo Silvy jako pomocniczego lewego obrońcy. Po zdobyciu reputacji napastnika o szybkich nogach, nie było zaskoczeniem, że Portugalczyk wystąpił na tej pozycji w meczu z Arsenalem.
Gdyby to był mecz z niżej notowanymi rywalami w rozgrywkach pucharowych, to prawie na pewno nie byłoby tego samego zbiorowego sapania, które wydobywało się z trybun i z tych, którzy oglądali mecz z domu, gdy informacja o tym pojawiła się w naszych kanałach informacyjnych. Pierwsze zadanie Bernardo? Oznaczenie będącego w formie Bukayo Saka.
Jak się okazało, Guardiola dokonał tego wyboru, aby dać Arsenalowi coś innego do myślenia. I tak się stało, a City zdobyło trzy punkty, które mogą okazać się bardzo ważne w ich ostatniej obronie.
„Postawiłem tam Bernardo, bo chcę ich kontrolować” – powiedział Guardiola, zastanawiając się nad swoją efektowną decyzją. „Chcę dominować i myślałem, że z Bernardo będziemy w stanie to zrobić. Tak się stało, może nie, nie wiem. Ale muszę to czuć. Wszystkie decyzje, które podejmuję, są zawsze w tym sensie”.
Bernardo nie był ustawiony jako ortodoksyjny obrońca, ale ta taktyka „wildcard” może w końcu zaoferować ulepszonemu Jackowi Grealishowi to, czego pragnął od czasu przejścia za 100 milionów funtów: swobodę w zdobywaniu przestrzeni i powtórzenie tych zawadiackich występów z czasów, gdy grał w ukochanym rodzinnym klubie Aston Villa.
„Kiedy grałem w Villi, zawsze miałem nakładającego się obrońcę” – powiedział Grealish po wejściu z ławki rezerwowych, który pomógł City uzyskać remis i asystę w meczu z Chelsea w zeszłym miesiącu. „Nie chcę ciągle wracać do Aston Villi, ale kiedy grałem u Deana Smitha, mówił mi: 'Idź i znajdź miejsce, które według ciebie jest słabym ogniwem w obronie. Jeśli chcesz iść w prawo, to w środku, przytul się do linii bocznej”.